Ryby nie z wody

Thanks for the photo, Taylor. Check Taylor’s IG: @vwinkle23

Kolega mi mówi, że szkoda czasu na to, co tu wypisuję. Że nikogo nie będzie obchodzić, co myślę. Że po co to? Jasne, te dwie minuty w niedzielę, zamiast na wpis o niczym, można poświęcić na milion lepszych rzeczy — i jak ktoś ma pomysł, jak spędzić ten czas lepiej, to bardzo spoko — ale należy wiedzieć, że…

Twór jest mądrzejszy niż sam autor. Ciężko nie zgodzić się z poprzednim zdaniem, gdy widzi się niekiedy, jak autor — zachowaniem czy poglądami — odstaje od tego, co zdołał wyłowić ze stawu, któremu rozmiar i kształt nadaje niezbadany, enigmatyczny, niepojęty mózg. Jakaś myśl czy pomysł nierzadko są oddzielnymi bytami, takimi rybkami, które akurat udało się wyłowić… w nieznanych okolicznościach, z nieznanych powodów.

Gdy potrafi się, na przykład, pisać czy malować, czy posługiwać się jakimkolwiek narzędziem, dzięki któremu obrobi się rybę wyjętą z głowy, warto wówczas poświęcić jej chwilę uwagi. Wyjęta z wody będzie czystsza, w innych kolorach, może żwawszych, będzie inna w dotyku, może gładsza, i będzie zachowywać się inaczej, a w dodatku będzie można ją zjeść, niezależnie od tego, kto ją przyrządził.

Z uwagi na powyższe, wiem, że — na przykład — Salvador Dalí to wybitny malarz, ale zwykły śmieć, co pobił koleżankę; że Bukowski ma piękny umysł, ale to zwykły, agresywny pijak; że dzięki Nienackiemu przeżyłem wiele wspaniałych przygód, choć to komunista; że Tołstoj to wybitny pisarz, ale niezły buc, który zmarnował życie najbliższym, bo coś mu się ubzdurało.

Może więc niektórym będą smakowały moje ryby, niezależnie od tego, kim jestem i co o mnie wiedzą, choć nie zdziwię się wcale, jak będzie inaczej. W każdym razie, wyławiam je z przerybionego stawu, a potem wpuszczam tutaj. O, tu sobie pływają. Takie malutkie, widzicie? Będzie ich coraz więcej.

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij