Popisać się

Photo by hannah grace on Unsplash

Z jednej strony nie powinienem o tym mówić — z wielu powodów — z drugiej, przypomniałem sobie, założyłem tego bloga, żeby mówić właśnie o tym: otóż, niedawno napisałem książkę, a teraz w niej grzebię, a to grzebanie, zwane też autoredakcją, jest zdaniem niektórych autorów tym prawdziwym pisaniem, wtedy bowiem historia zaczyna się wyostrzać, nabierać kształtów i po wszystkim, a przynajmniej takie jest założenie, będzie się nadawać do czytania, a w końcu o to chodzi, nie?

Tylko że… właśnie, po takim nurzaniu się w tekście mam wątpliwości. Czy ja w ogóle umiem pisać? Chyba nie. Piszę jak każdy jeden i ciągle, linijka po linijce, lecę te same frazy, zero poetyckości, i nawet nie znam żadnych wyrafinowanych słówek. Niby całe życie wymyślam i piszę; od zawsze wymyślałem i pisałem, więc raczej się to nie zmieni i dalej będę wymyślał i pisał. Skąd zatem wątpliwości? Nie wiem, ale mnożą się na różne sposoby. Poza tym boję się, że nikt nie uwierzy mi w to, co napisałem; że po lekturze będzie miał to poczucie, że naczytał się głupot, że najzwyczajniej został oszukany, że pieniądze za fikcję przepadły, a tak się starałem, tak żyłem tą historią i tak bardzo chciałem ją opowiedzieć innym, na swój sposób, w swoim stylu, dla innych, dla nas.

Muszę zabić wewnętrznego krytyka. I go zabiję. Nie ja pierwszy i nie będzie to zapewne ostatni raz.

Mam motywację, ze strony wydawcy, by nie odkładać tego na później, a skończyć to najszybciej, jak się da — do końca miesiąca? Dziękuję mu — im! — za to, tak samo sobie i losowi. Wydawca we mnie wierzy, a ja w niego, w nich. Mogę zawieźć siebie, ale nie ich, nie czytelników — nie mogę na to pozwolić. Muszę wygrać na tym ostatnim odcinku trasy. I wygram. Bo całe życie wymyślam i piszę i tym razem nie będzie wcale a wcale inaczej.

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij